Wyobraźmy sobie, że idziemy do lasu na grzyby. Zostawiamy samochód w jakimś punkcie, wchodzimy w las i liczymy na to, że grzybów będzie pod dostatkiem. Liczymy również na to, że bez problemu znajdziemy drogę powrotną, jednak w praktyce wcale nie jest to takie oczywiste. Dlaczego? Ano dlatego, że ludzie mają różną orientację w terenie.

Jedni doskonałą, inni kiepską. Ci drudzy szukają więc pomocy w nowych technologiach. Gdy mamy naładowany smartfon z modułem GPS, problemu być nie powinno, bo telefoniczna nawigacja wszystko nam podpowie. Bywa jednak tak, że nie da się z niej skorzystać.

Dzieje się tak w przypadku smartfonów z systemem Android, których funkcje GPS bazują na mapach pobieranych na bieżąco z sieci. Jeśli na smartfonie nie ma zainstalowanej aplikacji nawigacji samochodowej, to korzystanie z GPS-a staje się w tym momencie niewykonalne. Gdy w lesie zabraknie zasięgu, to dobrodziejstwo technologiczne niewiele nam da. Są jednak urządzenia lokalizacyjne nazywane trackerami i w przypadku takich wypraw są one efektywniejsze.

Tracker do pracy w ogóle nie potrzebuje mapy. Istotą jego działania jest zapisywanie w pamięci lokalizacji konkretnego punktu startowego, a więc tego, z którego wyruszamy. Możemy oddalić się na dowolną odległość w jakimkolwiek kierunku, a gdy zajdzie potrzeba tracker doprowadzi nas z powrotem do zapamiętanej lokalizacji. Jest to znakomita opcja dla wielbicieli pieszych wędrówek, którzy nie chcą brać ze sobą mapy.

Jeśli pełna nawigacja GPS się nie sprawdzi, z trackerem dotrzemy we właściwe miejsce.